6 lutego 2019

Faworyta (2018, Lanthimos)



FAWORYTA: Ciąg dalszy Yorghosa Lanthimosa przygód w królestwie zwierząt: po kłach, homarach i rannych jeleniach --osadzonych w mniej lub bardziej wystylizowanej klasie średniej -- nieuchronnie przyszła pora na ukazanie bestialstwa warstw najwyższych. 
Dwór osiemnastowiecznej Królowej Anny roi się więc od udomowionych królików (traktowanych przez monarchinię jako substytuty zmarłych dzieci), skrzeczących w oddali lisów, dumnych kaczek i wyścigowych homarów, a dwie kobiety konkurujące o względy monarchini sięgają po cały arsenał strategii zwierzęcych (od znaczenia terenu, poprzez plucie jadem, aż po kąsanie przeciwnika), byle tylko zapewnić sobie wyższe miejsce na drabinie przywileju.
Olivia Colman, Rachel Weisz i Emma Stone dają popis przewrotności w tym XVII-wiecznym remake'u WSZYSTKIEGO O EWIE, a operator Robbie Ryan (zapamiętany z niekonwencjonalnego filmowania kostiumu w WICHROWYCH WZGÓRZACH Andrei Arnold) nadaje całości sznyt dowcipnej klaustrofobii przepychu: szerokokątne obiektywy chwilami zaokrąglają przestrzeń wokół bohaterek w 'rybie oko' kojarzone z kamerami inwigilacyjnymi, a nagłe obroty wokół własnej osi stają się rodzajem wizualnego dowcipu. Predylekcja do naturalnego światła nawet w scenach nocnych ze świecami i pochodniami każe dodatkowo myśleć o BARRYM LYNDONIE -- pamiętnym 3-godzinnym żarcie Stanleya Kubricka; innego reżysera postrzegającego cywilizację jako żałosną kapotę przybraną dla picu przez stado nienażartych bestii, jakimi wszyscy jesteśmy.
Film jest wzorcowym wręcz przykładem mainstreamowego transferu awangardowej wrażliwości: po dokładnie 10 latach od całkowicie oryginalnego KŁA, inicjującego na dobre Grecką Nową Falę, Lanthimos zbiera dziesięć nominacji Oscarowych, odpowiednio modulując swój styl i tonując jego najbardziej szokujące elementy (jeden malutki króliczek pozbawiony życia z dosłownością pamiętaną z poprzednich dzieł -- i takiego sukcesu oscarowego mogłoby już nie być).
Cynizm tego filmu jest bardzo głęboki: pokazuje świat jako przestrzeń atawistycznej walki o pozycję, w której feromony, ostre kły i lisia przebiegłość są o wiele ważniejsze, niż jakakolwiek wartość transcendentna. Ostatnie, potrójnie przenikające się ujęcie pokazuje mechaniczny seks (z jedną partnerką pogrążoną w otępiałej rozkoszy, a drugą: w magmie nagłej zadumy) i stado mnożących się królików jako rodzaj wiecznie aktualnej historycznej pętli, na kształt leninowskiego "kto kogo" (a zwierzęta i tak nas przeżyją).
Nagłe eksplozje współczesnych bluzgów, wespół z zapewnieniami reżysera w wywiadach, dodatkowo potwierdzają fakt, że FAWORYTA jest o naszym tu i teraz -- i jeśli coś mi przeszkadza, to że wielu widzów i krytyków wydaje się traktować diagnozę Lanthimosa jako absolutną rewelację. Jest to tymczasem film dość płytki i bardzo prosty: wirtuozerski formalnie, mechaniczny, zmyślny, ładnie kłaniający się KONTRAKTOWI RYSOWNIKA (Lanthimos użył nawet autentycznej peruki pożyczonej od Greenewaya) -- ale nie wydał mi się żadnym objawieniem. Kunsztowny cynizm dandysa-hipstera to dla mnie ciut za mało na arcydzieło, a humor wygrywany niemal non-stop na rejestrze nazwanym przez Jonathana Romneya w "Sight & Soundzie" (Jan-Feb/19) mianem "gówna na aksamicie" też może po dwóch godzinach najzwyczajniej zmęczyć.
Tym jednak, co broni się absolutnie, są znakomite aktorki -- spośród których Emma Stone naprawdę doskakuje do stratosfery. Of the three, she was my favourite.
Moja ocena: 7/10

4 komentarze:

  1. Kumplowi powiem o tym blogu. On na pewno wejdzie na ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja poczekam jak będzie więcej komentarzy. Na razie jest słabo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrócę na ten blog. Ten blog po prostu jest bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń