Na MUBI jeszcze przez 27 dni dostępny jest piękny LIST Z GREENPOINTU (2004) Jonasa Mekasa, dokumentujący przeprowadzkę reżysera z SoHo (gdzie mieszkał przez 30 lat, kreując najpotężniejsze przebudzenie kina undergroundowego w dziejach) na spokojny Brooklyn, gdzie zaczęła się jego imigrancka przygoda po przyjeździe z Litwy w 1947 roku.
Film jest nakręcony na cyfrze, co nadaje mu wygląd zgrzebnego home movie, ale pod względem konstrukcyjnym jest to jeden z bardziej przejmujących portretów wschodnieuropejskiego imigranta w USA. Mekas przygląda się rozmodlonym Polakom w kościele Św. Antoniego z Padwy przy Manhattan Avenue; powoli poznaje okoliczne bary; dokumentuje rozgardiasz przeprowadzki; wyśpiewuje pamiętne słowa "no direction home" z piosenki Dylana; przygląda się erotycznej fascynacji Norą Jones w oczach swego przyjaciela aktora Benna Northovera -- wszystko to jakby rozpamiętywał zamknięte rozdziały swego życia (religię, wspólnotowość awangardy, możliwość erotycznego podboju). Sekwencja żegnania się z mieszkaniem w SoHo jest jedną z piękniejszych, jakie widziałem, jeśli idzie o portretowanie niemożności rozstania się z miejscem tuż przed opuszczeniem go na zawsze.
Tło dźwiękowe tworzą polskie pieśni religijne płynące z wnętrza kościoła, jazz grany w radio, śpiew samego Mekasa, a w końcu: doniesienia o wojnie irackiej, przypominające Mekasowi, że Ameryka do której przyjechał w powojennym entuzjazmie jako do krainy wolności -- właśnie się kończy i przemienia w sposób nieodwracalny.
Wspaniały, melancholijny szkicownik starca jednocześnie wykorzenionego i tulącego się do nowej ziemi, która przygarnęła go i pozwoliła na zrealizowanie potencjału. Polecam.
Bardzo podoba mi się ten blog. Ciekawie ile osób wchodzi na ten blog.
OdpowiedzUsuńRewelacyjny blog. Na ten blog na pewno wejdzie bardzo dużo osób.
OdpowiedzUsuńWidzę , że są jakieś komentarze. To na pewno jest bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuń