John Patrick Shanley dostał za swoją sztukę Pulitzera, ale przenosząc ją na ekran poczynił wiele zmian. Przede wszystkim pojawiają się w tej historii o nauczycielach i dzieciach – dzieci właśnie. Sceniczny pojedynek odbywał się tylko między dorosłymi: księdzem Flynnem, który być może wykorzystał seksualnie czarnoskórego chłopca; siostrą Aloysius, która być może wyssała ten zarzut z palca; siostrą James, która być może przyczyniła się do podejrzeń przez zazdrość o Flynna – i matką chłopca, która być może pragnie, by jej homoseksualny syn odnalazł w księdzu kochanka.
Strażnicy sztywnych struktur mają się czego bać, nic więc dziwnego, że siostra Aloysius wszędzie widzi grzech – niepokoi ją nie tylko niesubordynacja, ale i namacalne dowody modernizacji. Nie znosi długopisów, bo wraz z nimi ginie kaligrafia; gardzi świeckimi piosenkami świątecznymi, bo pełno w nich zakamuflowanego pogaństwa. Zarządzająca szkołą siostra musi wytężać wzrok, by widzieć więcej i lepiej. Podkreśla to nawet charakteryzacja grającej tę rolę Meryl Streep: życiodajna czerwień została wydrenowana z jej ust i skierowana do powiek – w niektórych scenach „Wątpliwości” siostra Aloysius wygląda, jakby była wycieńczona długim czuwaniem z lornetką.
Pytanie: czy widzi więcej niż inni, czy więcej niż faktycznie się dzieje…? Shanley mądrze nie rozwiązuje tej kwestii, nas samych także pozostawiając w wątpieniu. Kiedy ksiądz Flynn sugeruje na początku filmu, że „wątpliwość jest spoiwem równie mocnym, co wiara”, nie przeczuwamy, że zasada ta zostanie zaaplikowana nam: widzom z własnymi obwódkami wokół oczu.
Niewzruszone konkluzje nie tyle oślepiają, co wyostrzają wzrok nadmiernie – to stąd czerwone powieki nadgorliwej siostry Aloysius. To dlatego faktyczna ślepota najstarszej zakonnicy wydaje się błogosławieństwem. Otwarte pytanie tego filmu: który wariant spotka oczy naiwnej siostry James? Czy ich wielki błękit też zwęzi się i uschnie? Postać ta grana jest przez Amy Adams, jedyną aktorkę współczesną, której słodycz nie jest równoznaczna z płaskością. Kiedy patrzy na Meryl Streep w finale, jej oczy są zamglone łzami. I nagle uderza nas oczywistość wniosku: oczy pozostaną żywe tak długo, póki będą zdolne wylewać łzy. To dlatego naszą ostatnia minutę spędzoną z siostrą Alyosious możemy nazwać rodzajem zmartwychwstania.
Hej, hej.
OdpowiedzUsuńFajnie, że publikujesz się powszechniej niż w jakichś zramolałych publikatorach.
A ponieważ wiem, że to widziałeś w Nowym Jorku, który jest miastem jedynym w swoim rodzaju, brakuje mi trochę w tych wypowiedziach atmosfery miejsca.
Amerykanie patrzą na filmy zupełnie inaczej, na pewno jesteś w stanie spróbować przekazać i ich sposób patrzenia na kino, uczestniczenia w filmach.
To będzie coś.
Hej, hej.
OdpowiedzUsuńFajnie, że publikujesz się powszechniej niż w jakichś zramolałych publikatorach.
A ponieważ wiem, że to widziałeś w Nowym Jorku, który jest miastem jedynym w swoim rodzaju, brakuje mi trochę w tych wypowiedziach atmosfery miejsca.
Amerykanie patrzą na filmy zupełnie inaczej, na pewno jesteś w stanie spróbować przekazać i ich sposób patrzenia na kino, uczestniczenia w filmach.
To będzie coś.
OK, postaram się dodać Nowy Jork do moich opisów -- masz rację, że atmosfera tego miejsca się udziela, powinienem to był uwzględnić:-)
OdpowiedzUsuńFilm obejrzałem dopiero wczoraj, przed samą galą Oscarową i żałuję, że dopiero tak późno. Produkcja (fabuła a szczególnie zakończenie,gra aktorska) bardzo przypadła mi do gustu, jednak najbardziej chciałbym zwrócić uwagę na odtwórcę roli Ojca Flynna- Philipa Seymoura Hoffmana. Aktor ten, moim skromnym zdaniem, jest obecnie jednym z najlepszych ludzi w swojej profesji w Hollywood. Jestem zafascynowany jego grą aktorską, a każdy następny film z jego udziałem utwierdza mnie w moim przekonaniach.Meryl Streep- oczywiście klasa sama w sobie! Amy Adams hmmm wykreowała naprawdę ciekawą postać. Film zdecydowanie polecam wszystkich tym, którzy jeszcze go nie wiedzieli.
OdpowiedzUsuńolek