Dobra krytyka nie posługuje się kliszami językowymi. Jest to sprawa zawstydzająco oczywista, ale i tak trzeba o niej przypominać. Ilekroć natrafiam na kliszę, wiem że krytyk ziewał w trakcie filmu i układał jadłospis na jutro zamiast oglądać i myśleć (czyli: pracować).
Niniejszym podaję listę fraz zajeżdżonych na śmierć i wyeksploatowanych do cna: niech się wstydzi ten, kto odtąd ich w recenzji użyje, albowiem kara straszna będzie i trzech pokoleń naprzód dotknie. Oto są:
skrzące się dowcipem dialogi
hollywoodzki sos
igrać z konwencjami / przewrotna gra z konwencjami
zabawa w kino
przejmujący realizm
mały realizm
wysmakowane kadry
nastrojowy**
poetycki**
kontemplacyjny**
utrzymany w niespiesznym rytmie
amerykański*
kolejna prowokacja Larsa Von Triera
budujący swój klimat**
postmodernistyczna gra
naiwna wersja American Dream*
scenariuszowe dziury
otwarcie się na Innego
[film / reżyser] nie daje łatwych odpowiedzi.
[film] może zachwycać, może oburzać, ale nie można obok niego przejść obojętnie
porażający
bezlitosne obnażenie
[*stosowane ilekroć bohater nie jest autodestrukcyjnym homoseksualnym dealerem heroiny zatrudnionym przez Czerwone Brygady]
[**stosowane przy okazji filmów pozbawionych akcji i konceptu, o których wypada mówić lepiej niż gorzej]
I po tym wszystkim drogi autorze już pewnie nigdy nie zatrudnia cię w "Co jest grane". A przydało by się bo po każdej lekturze recenzji tam szlag mnie trafia. Nagroda specjalna za zeszły tydzień i "Pozdrowienia z Paryża" który to film nie miał pokazu prasowego z czego wnioskuje że recenzent go nie widział co nie przeszkodziło mu dołożyć "Porwanej" tego samego reżysera.
OdpowiedzUsuńczemu nie widzial? Przecież mógł mieć z netu.
OdpowiedzUsuńSkura
Powiem więcej, po tym wpisie autora nie zatrudnią w 90% miejsc. ;)
OdpowiedzUsuńwydrukować i powiesić na ścianie przed nosem sobie?;)
OdpowiedzUsuńDorzuciłbym coś o "komiksowej fabule".
OdpowiedzUsuńCzasem nie ma lepszych słów od tych wymienionych, poza tym Tobie na pewno też się one przydarzają :/ Takie to jest złośliwe.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi "europejskiego" w opozycji do "amerykańskiego" i mojego numero uno, czyli "[film/reżyser] nie obraża inteligencji widza".
OdpowiedzUsuńNie robić dla "Co jest grane" to jednak jest zaszczyt.
OdpowiedzUsuńProszę Państwa,
OdpowiedzUsuńNajłtawiej jest , nomen omen, krytykować ;)
A czy tylko mnie razi stały podział na "(amerykańską) komercyjną papkę" i "ambitne, (europejskie) kino artystyczne"? I cieszy mnie zwrócenie uwagi na "scenariuszowe dziury" (znane też, jako "fabularne luki"...), bo ile razy to wyczytam, to chcę, by recenzent je wskazał, a ja za cholerę nie wiem o jakie mu chodzi:)
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawa notka.
Pozdrawiam
@Hania - *Zawsze* są lepsze słowa od tych.
OdpowiedzUsuń@mr. Ozu - Ja nie krytykuję, ja biję na alarm :-)
Opozycja "amerykańśkie kino komercyjne" i "europejskie kino artysttyczne" to źródło wszelkiego zła w naszej krytyce i temat na pracę magisterską zarazem.
I zresztą bijesz celnie ;)
OdpowiedzUsuńUważam, że wielu branżom taka rewizja by się przydała i zawsze warto, mimo że to boli, doskonalić się. Ja co prawda reprezentuję PR, ale także w naszym ogródku w różnych tekstach i felietonach autorzy często idą na łatwiznę i operują utartymi frazesami (poglądami niestety też).
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy, bo cykl jest inspirujący (takze dla PR!:) )
Marta
chi chi do literatury też to się spokojnie odnosi ;)
OdpowiedzUsuńto bodaj pierwszy wpis w historii bloga tak okrutnie chybiony. (dopiszcie 'okrutnie chybiony') tworzenie takich list jest równie miałkie i puste, jak puste są określenia w nich zawarte. nie takiej frazesowej krytyki frazesów się spodziewałem... takie plebiscyty można sporządzić dla każdego rodzaju dyskursu i nic konstruktywnie krytycznego z tego nie wyniknie, poza frazesem, że posługujemy się frazesmi. epic fail.
OdpowiedzUsuńPaweł
Epic failure może być tylko tam, gdzie są epic expectations -- moje intencje były skromne: chodziło mi o żart, wskazanie z humorem na pewne klisze, które do pisania o filmie się zakradły... Skoro z taką chęcią wytykamy klisze sprawozdawcom sportowym ("20 centymetrów białego puchu", etc.), to co to za nowy immunitet dla krytyków filmowych...? Osobiście cieszyłbym się, gdyby uważny czytelnik wytknął mi moje przyzwyczajenia językowe (np. za bardzo ukochałem sobie słówko "aliści", aliści nie zamierzam zeń zrezygnować).
OdpowiedzUsuńNamawiam do tzw. wrzucenia na luz i zejścia z rejestru "epic" na "real".
PS. Zaznaczam, że to jest uwag o krytyce odc. 3, a nie jedyny -- wydaje mi się, że dotąd pojawiło się wystarczająco dużo spostrzeżeń nie-miałkich i nie-"okrutnie chybionych".
OdpowiedzUsuń--M.
ale tutaj właśnie ten epic fail (nie failure, lol) się sytuuje. każdy wpis tutaj odczytuję w ramach dobrego, mądrego, stymulującego, przewrotnego żartu. ten jest w pytę nieśmieszny.
OdpowiedzUsuńP.
Odpowiem słowami Emily Watsonz GOSFORD PARK, kiedy zarzucają jej, że Brytyjczycy nie mają poczucia humoru: "Mamy, gdy coś jest śmieszne" :) De gustibus...
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że powyższe sformułowania są plagą polskiej krytyki, ale w niektórych naprawdę nie widzę nic złego, po prostu zależy od kontekstu - jak "nastrojowy" czy "kontemplacyjny". Natomiast "ambitne kino europejskie" vs. "amerykańska papka" zdecydowanie na pierwszym miejscu nadużywanych tekstów w krytyce. Ileż można:)
OdpowiedzUsuń"Niespiesznym rytmie"? ("Kult", Kino, 2006/11)
OdpowiedzUsuńBrawo dla Anonimowego; trafiony-zatopiony :)
OdpowiedzUsuń"niespieszny rytm" - "Kino", 2006, 11. Podobno "zawsze są lepsze słowa od TYCH" ;)
OdpowiedzUsuńWięcej nie ma, więc chyba autor się dość pilnuje ;)
OdpowiedzUsuńPowtarzam: gratuluję i ściskam dłoń :) Nie mam patentu na nieomylność (na szczęście!).
OdpowiedzUsuńMnie osobiście nieco irytuje nadużywanie określeń ,,pretensjonalny/bezpretensjonalny'' przez różnych takich. Wydaje mi się, że nie ma większego zarzutu/komplementu wobec filmu od wyżej wymienionych.
OdpowiedzUsuńcountdooku86