22 grudnia 2009

Marzyciele: Podsumowanie roku 2009

Nie czekając na Avatara (Cameron), proponuję następujące – czysto subiektywne a jednak bezczelnie przekonane o własnej słuszności i jedyności – podsumowanie kinowego roku 2009. Najpierw dziesiątka najlepszych w porządku wartościującym, potem moje prywatne nagrody w poszczególnych kategoriach. Zapraszam do obrzucania mnie obelgami za stronniczość – filmów proszę jednak nie obrażać! A zatem:

1. Koralina i tajemnicze drzwi (Selick)

2. Dwie kochanki* (Gray)

3. Bękarty wojny (Tarantino)

4. Vicky Cristina Barcelona (Allen)

5. Genua – Włoskie lato (Winterbottom)

6. Synowie marnotrawni* (Reed)

7. Serafina (Provost)

8. Star Trek (Abrams)

9. Człowiek na linie – Man on Wire (Marsh)

10. Opowiedz mi o deszczu (Jaoui)

Najlepszy reżyser:

Neill Blomkamp (Dystrykt 9)

Najlepszy scenariusz:

Quentin Tarantino (Bękarty wojny)

Najlepszy aktor:

Sharlto Copley (Dystrykt 9)

Najlepsza aktorka:

Gwyneth Paltrow (Dwie kochanki)

Najlepsza obsada zespołowa:

Mikołajek (Tirard)

Najlepszy film polski:

Rewers (Lankosz)

(*Brak dystrybucji kinowej w Polsce)

---

Komentarz:

To był rok rozbuchanych fantazji i snujących je odważnych marzycieli. Hitler ginął od kuli Tarantino; Philippe Petit spacerował pomiędzy wieżami WTC, tak jakby wciąż stały na dolnym Manhattanie; Amy Adams nie tyła ani grama po spożyciu 500 dań Julii Child, a J.J. Abrams zrestartował Star Treka. I choć niejaka Koralina Jones twierdzi, że „sny nie są niebezpieczne”, to właśnie zlekceważone arcydzieło Henry'ego Selicka ujawniło ich mroczną podszewkę (dosadniej od Białej wstążki!). Uparte śnienie musi się skończyć zaszyciem oczu parą guzików. Co powiedziawszy, kino śni dalej. I tak właśnie ma być.

Duża feminizacja tytułów (Koralina, Vicky, Cristina, Serafina…!) podpowiada, że w 2009 to kobiety były górą na ekranie – czego najbardziej spektakularnym dowodem jest oczywiście zemsta, jaką u Tarantino zgotowała nazistom niejaka Shosanna Dreyfus. Ponadto: Agnès Jaoui jak zawsze dowcipnie i bez ideologii pytała, czy feminizm nie ma nazbyt wysokiej ceny, a Hope Davis nawiedzała życie zeświecczonej rodziny Colina Firtha tak uparcie, że pytania eschatologiczne w końcu musiały się w niej doczekać odpowiedzi.

Koralina Jones i Serafina Louis zaszły najdalej na ścieżce ku zatracie w bagnie własnych fantazmatów, choć małżeństwo z Mendesowej Drogi do szczęścia – ze swym Czechowowskim marzeniem wyjazdu „do Paryża!” – nie pozostawało w tyle. Koralina była jednak najradykalniejsza: wyśniła świat, w którym narcystyczna dziecięca fantazja bycia-w-centrum-uwagi stała się zasadą organizującą. W tym sensie jest Koralina pisarką bez pióra – powtarza gest każdego twórcy, tyle że – miast eksplorować – zatraca się we własnej fantazji.

Ale i tak najwybitniejszym aktorskim filmem roku pozostaje melancholijny poemat Jamesa Graya pt. Dwie kochanki, który nie doczekał się u nas nawet dystrybucji płytowej. Gray jest pupilem krytyki francuskiej, ma też wierną grupę wyznawców w Stanach – już Królowie nocy (2007) byli znakomici – a u nas wciąż ani widu, ani słychu po jego najlepszym filmie. Dwie kochanki, spazmatycznie przygnębiający melodramat osnuty wokół „Białych nocy” Dostojewskiego, to film o tym samym, o czym w sposób sztuczny i cyniczny opowiada (500) dni miłości, czyli o niedopasowaniu do obiektu miłości. Joaquin Phoenix gra outsidera z sąsiedztwa (Brighton Beach, terytorium Graya), który może wybrać między przygodą a statecznością – tylko po to, by odkryć na końcu że nawet sama możliwość takiego wyboru była iluzją. Gray jest mistrzem stylizacji; zdjęcia Joaquína Baca-Asaya zdumiewają nienarzucającym się pięknem i efektywnością – trudno zapomnieć pierwszą wycieczkę bohatera na nocny, złotawy, ociekający pieniędzmi Manhattan (Phoenix wygląda w tych scenach jak przybysz z obcej planety; przybysz zakochany w Ziemiance).

Jeśli był to rok kinowych marzycieli, to byli to niemal bez wyjątku marzyciele ukarani. Tylko Tarantino się upiekło – wszyscy inni (na czele z Koraliną i bohaterem Dwóch kochanek) musieli gorzko zapłacić za chwilowy poddaństwo wobec fantazji: udającej prawodawczynię uzurpatorki, żywiącej się ludzkimi aspiracjami.


8 komentarzy:

  1. z tego, co znalazłem w Internecie, wychodzi, że two lovers to film z 2008

    OdpowiedzUsuń
  2. Stary problem: czy iść za datą premiery festiwalowaj, dystrybucyjnej, czy za datą produkcji. DWIE KOCHANKI premiere festiwalową miały w maju 2008, ale w amerykańskiej dystrybucji film znalazł się w lutym 2009.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak czy siak film znakomity! Strasznie podobała mi się gra Phoenixa, także w pełni się zgadzam z wysoką pozycją tego filmu w Twoim rankingu. Nie jestem zbytnio przekonany co do wyjątkowości ,,Bekartów", chyba muszę obejrzeć jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi sie podoba subiektywizm tego spojrzenia na 2009 w kinie:) Zaskoczyło mnie pierwsze miejsce "Koraliny". Do tego filmu mam i chyba już na zawsze będę miała osobisty stosunek, a poza tym, gdyby można poprzez wżarcie sie w czyjś mózg importować do swego czyjąś wyobraźnię, H. Selick miałby spore kłopoty. Zazdroszczę mu sposobu patrzenia i jestem rozczarowana sama sobą, że to nie ja stworzyłam oniryczny świat jeśli nie "Koraliny" to chociażby "Jakuba i Brzoskwini Olbrzymki".

    Przepraszam za ten krwiożerczy ton, ale to dlatego, że ubolewam nad brakiem w zestawieniu wybitnej ekranizacji drugiej części wybitnej tetralogii autorstwa wybitnej pisarki Stephanie M. Liczę na post scriptum;)

    Wielu wrażeń (filmowych) w Nowym Roku:)
    Łączę wyrazy szacunku,
    L.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam i dziękuję za wizytę/miłe słowa! Obiecuję, że obydwie adaptacje pani Stephanie obejrzę wkrótce i zdam relację na blogu :)

    Pozdrawiam!--
    --MO

    OdpowiedzUsuń
  6. Poruszający. n.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń