4 kwietnia 2018

Player One (2018, Spielberg)


Perwersyjna pochwała tzw. realu, spisana niemal w całości w efektownym CGI. Szybkie tempo nie jest w stanie zamaskować faktu, że całość jest serią nabożnych rewizyt, składanych w kolejnych kaplicach popkultury: niektórych w postaci dialogowej wzmianki, niektórych w formie rozbudowanego set-piece'u (tak jak w sekwencji rozegranej w Kingowsko-Kubrickowskim hotelu Overlook).
A jednak, mimo całej wizualnej trzęsawki, film ma posmak wosku: w końcu czym innym, jeśli nie gabinetem figur woskowych w VR-rze, jest cały ten show...? Ta "podróż bohatera", przeprowadzona od początku do końca w świecie popkulturowych odniesień, jest w filmografii Spielberga tym, czym dla Woody'ego Allena było O PÓŁNOCY W PARYŻU -- pokłonem starca wobec imaginagrium, które go ukształtowało i które z powodzeniem wzbogacił. Dla Allena był to wysoki modernizm pierwszej ćwiartki XX wieku.; dla Spielberga jest to chłopacka popkultura powojennego zachodniego dobrobytu. Tak jak CZWARTA WŁADZA fetyszyzowała świat prasy drukowanej, tak PLAYER ONE fetyszyzuje świat sprzed internetowej wszech-koneksji (na koniec pada nawet tzw. modest proposal swoistych dwóch dni szabatu, uwalniających nas od "podłączenia" i pozwalających na cotygodniową regenerację w świecie nie-matrixa).
Ta utopijna, zadłużona u Capry wizja oporu wyrzutków wobec wielkiego kapitału ciekawie rymuje się z KSZTAŁTEM WODY, a jednocześnie dowodzi, że Spielberg nic a nic się nie zmienia: nadal zbawcy ludzkości upatruje w figurze chłopca-marzyciela z suburbii, jakim sam kiedyś był.
Ocena: 6/10

1 komentarz: