8 marca 2010

Bigelow!


Przyznany kilkanaście godzin temu Oscar dla The Hurt Locker – W pułapce wojny (2009) odebrałem jako cudowne orzeźwienie i znak nadziei dla kina amerykańskiego. Jestem fanem cyrku i doceniam szaloną skalę Avatara (2009), ale uważam że Bigelow osiągnęła artystyczną klasę, do jakiej Cameron się nie zbliża (przede wszystkim dlatego, że brak mu dyscypliny). Bigelow nakręciła najlepszy film o drugiej wojnie irackiej, a przy okazji jeden z lepszych filmów wojennych w ogóle. I choć to Bękarty wojny (2009) wydały mi się najlepszym filmem stawki, to wygrał nie przypadkowy oponent, ale prawdziwie godny przeciwnik.

O Hurt Locker… napiszę na tych łamach więcej już niedługo. Na razie krótkie, ale entuzjastyczne:brawo!

6 komentarzy:

  1. Żal Bękartów. Szkoda, że chociaż za scenariusz nie dostali nagrody.

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm... 2 kamyczki do ogródka dystrybutorów: the hurt locker - wszedł na dvd, ale ktoś pomyślał i zrobiono seanse w kulturze. Ale potem znowu ktoś nie pomyślał i od piątku już ich nie ma... the limits of control - ja rozumiem, że może niska frekwencja, ale to jednak jarmusch i w warszawie jest parę osób, które go chetnie obejrzy, a tu best film po dwóch tygodniach tytuł zwinął. szczęście, że powrócił w kino.labie...
    w każdym razie - cieszę się, że to jednak pani bigelow dostała nagrody, a nie niebieskie stworki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak 35mm kopii THE HURT LOCKER w polskiej dystrybucji jest żenadą nr 1. Te wszystkie pokazy, które były, szły z DVD. Wstyd dla polskich dystrybutorów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Doceniam film Bigelow, lecz nie podzielam zachwytów nad nim. Czy jest to najlepszy film o wojnie w Iraku, to znaczy jej drugiego odcinka? Dla Amerykanów, ich dobrego samopoczucia, jak najbardziej. Rozumiem, że tym razem wzięto pod lupę specyficzny rodzaj wojsk, czyli saperów, tych którzy nie walczą bezpośrednio z mieszkańcami kraju, na ktory najechali, tylko ratują zarówno siebie, jak i tubylców przed rozerwaniem przez ładunki wybuchowe, skrzętnie ukryte przez wrogów, czyli tych, którzy nie życza sobie nieproszonych gości w swoim kraju, jak i tych, którzy tym gościom sprzyjają. Tak sympatycznego filmu o wojnie jeszcze nie było. Amerykanie jawią się tu niemal przyjaciółmi Irakijczyków, tylko oni tu giną, jeśli jest trup iracki, to na własne życzenie jego ziomków. Nie dziwię się, że Akademia, Amerykanie są urzeczeni tym filmem. Pomijam sprawę uzaleznienia od wojny, któremu poświęcony jest ten film - wychodzi na to, że fajnie, że są wojny, bo niespokojni, nieprzystosowani do zwyczajnego życia faceci mogą się dzięki wojnom realizować, poczuć że żyją, a czy jest coś piękniejszego od tego uczucia?
    No i jeszcze ta dedykacja Bigelow dla wszystkich żołnierzy w Iraku i w Afganistanie. A gdzie dedykacja dla ich żon oraz trupów, jakie zostawiają po sobie?
    bf

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak trafi do szerszej dystrybucji:
    http://www.stopklatka.pl/oscary/wydarzenia.php?wi=63790

    OdpowiedzUsuń
  6. BF: To złożona kwestia; postaram się to skomentować kiedy wreszcie znajdę casz na napisanie tego hurtlockerowego posta.

    Piotr: No, żenada troszkę mniejsza, uratowali twarz - powiedzmy.

    OdpowiedzUsuń