27 października 2010

Follow that car!

Klakson, zakręt, kraksa, syrena! Pościgi samochodowe mają swoją długą kinową historię (a wszystkie drogi prowadzą jak zawsze do Griffitha i – tym razem – do The Girl and Her Trust [1912], gdzie samochód ścigał się z lokomotywą). Siła tych sekwencji jest prymitywna i pierwotna, ale – jak to zwykle bywa w sztukach pięknych – by osiągnąć ów cios w bebechy, artysta musi wymierzyć wszystko od linijki i (w przypadku filmu) uporać się dodatkowo z obezwładniającą logistyką kręcenia w autentycznych lokalizacjach.

Oglądanie dobrze nakręconego pościgu jest fizyczną sensacją, odczuciem zmysłowym – i w tym sensie odsyła nad do samego serca terminu „film sensacyjny”, który w polszczyźnie uchwytuje sedno lepiej, niż angielskie „action movie”. Sensacyjny, czyli taki, którego zadaniem jest nas pobudzić, ożywić, napiąć nasze mięśnie i zwilżyć nasze dłonie; to film, po którym powinniśmy mieć blizny na udach po własnych, wczepionych w nie w trakcie seansu paznokciach.

Mój prywatny ranking pościgów samochodowych układa się następująco:

1. Francuski łącznik (1971, Friedkin) – Właśnie dlatego, że nie wstydzi się naiwnej skali wielkopańskiego Griffitha: tutaj Gene Hackman ściga się z wagonikiem metra!



2. Bullitt (1968, Yates) – Za muzykę konkretną, rozpisaną na opony, asfalt i odpadające kołpaki.



3. The Driver (1978, Hill) – Za cudowny dowcip, jakim jest spokój na twarzy Ryana O’Neala



4. Królowie nocy (2007, Gray) – Za deszcz zakłócający widoczność.

5. Żyć i umrzeć w Los Angeles (1985, Friedkin) – Za jazdę pod prąd i kalifornijskie słońce jeszcze ostrzejsze, niż w Bullicie.

12 komentarzy:

  1. Ze swojej strony dodałbym:
    1. "Ronin" - za tempo i precyzję realizacji,
    2. "Transporter" - za humor otwierającej film sceny,
    3. Obie "Włoskie roboty" (oryginał i remake) za Mini w roli wyścigówki (do dziś mam straszną ochotę kupić ten samochód),
    4. "Driven" - ze Stallone'm jako jedyny film gdzie udało się pokazać czym jest jazda współczesnym autem klasy F1 w mieście.

    OdpowiedzUsuń
  2. z w/w najbardziej cenię scenę z Bullita

    a dodałbym jeszcze Death Proof za zgrabną zabawę tą konwencją.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mad Max!!!!!!!!!!! :)

    http://www.youtube.com/watch?v=x4YsNgFeEWo

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał,

    Twój dość klasyczny top zainspirował mnie do uformowania pewnej opozycji u siebie. :)

    Nawiasem, obaj powinniśmy dostać po łapach za olanie "Znikającego punktu"...

    OdpowiedzUsuń
  5. Blues Brothers w kategorii "nonsens".
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałem zaproponować Matrixa, ale ponieważ żadnego z tych pięciu filmów nie widziałem, to może lepiej zamilknę i pójdę nadrabiać zaległości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko to prawda - zwłaszcza RONIN i DEATH PROOF są mi bardzo bliskie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny klasyczny zestaw. Do tego wspomniane w komentarzach Ronin, Death Proof i Blues Brothers, Italian Job, Znikający punkt...
    Ale moim zdaniem zdecydowanie najlepszy pościg samochodowy ma KRUCJATA BOURNE'A. Montaż, muzyka, zdjęcia i Greengrass tym wszystkim zawiadujący. Dynamiczna, brutalna poezja:)
    Pozdrawiam i oby jak najwięcej takich sympatycznych zestawień

    OdpowiedzUsuń
  9. Greegrass też świetny, to prawda. Chyba powinienem był zrobić co najmniej Top 15 :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż ja jestem wielką fanką niekończącego się pościgu w Blues Brothers - jest coś cudownego w pięknej katastrofie na samym końcu. Poza tym ten film jest pościgiem:)

    OdpowiedzUsuń
  11. "3. The Driver (1978, Hill) – Za cudowny dowcip, jakim jest spokój na twarzy Ryana O’Neala" - zauważyłem via youtube, że wszyscy najlepsi kierowcy kierują z takim spokojem, więc może wcale nie taki dowcip :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, czy spazmy i bluzgi Hackmana we FRANCUSKIM ŁĄCZNIKU kwalifikują się jako spokój... O'Neal ma kompletny dead-pan w tej scenie, jak Murray w LOST I TRANSLATION -- mnie to śmieszy :)

    OdpowiedzUsuń