15 listopada 2010

Tokijska opowieść (1953, Ozu)


Kadry Ozu są tak bogate w detal, że żadna plazma nie odda im sprawiedliwości – cudownie, że będziemy mogli się nimi cieszyć we właściwych im kinowych proporcjach. Ludzie wpisani są u Ozu w prostokąty parawanów, korytarzy, framug i okien – mieszkania są tak pełne szczegółów, że oko może wędrować wedle uznania i zawsze trafi na coś ciekawego. Bezruch kamery jest u Ozu formą łaski – nasycony przedmiotami obraz i tak wibruje (podobnie jak wewnętrzna siła znakomitych aktorów).

(…)

Całość tekstu na łamach „Przekroju”.

2 komentarze:

  1. Bardzo piękna recenzja. Motywuje do zobaczenia filmu. Narazie znam "Hanami - kwiat wiśni" Niemki Doris Dorrie, ktorą zainspirowała "Tokijska opowieść". Cała sala łkała, na czele ze mną. Krytyka była trochę mniej zachwycona, ale widzowie bardzo.
    Doris Dorrie, skoro już wspominam, polecam jej "Oświecenie gwarantowane", o Europejczykach, ktorzy wyjechali do buddyjskiego klasztoru, w celu zrelaksowania się i oderwania od życia codziennego. Zabawna i mądra opowieść.
    No i Kutza trzeba sobie przypomnieć koniecznie. :)
    bf

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłe słowa! Muszę koniecznie obejrzeć HANAMI; przegapiłem kiedy grali w kinach i nie miałem pojęcia o "linku" do Ozu.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń