To mój pierwszy wpis mimo tego ,że odwiedzam bloga regularnie to jakoś nigdy wczesniej nie moglem przełamać wstydu przed wygłupieniem się na tak zacnym blogu jak ten. Pomyślałem jednak ,że jutro może nigdy nie nadejść i dziś jest ostatnia okazja aby pozostawić ślad właśnie w tym miejscu. Przechodzę jednak do sedna sprawy, a mianowicie recenzji i tego dla kogo one są pisane. Jestem zwykłym przeciętnym widzem, kiedy czytam recenzje, często są one dla mnie kompletnie niezrozumiałe w tekście często znajdują się przywołania do innych pozycji filmowych, których jeszcze nie widziałem i czasem to działa jak zachęta do obejrzenia filmu,który został gdzieś w tekście przywołany ,ale znacznie częściej powoduje zmęczenie i dyskomfort spowodowany brakiem wystarczającej wiedzy aby zrozumieć co autor miał na myśli .Tutaj kolejny raz pytam gdzie jest czysty przejrzysty tekst dla takich malutkich jak ja;) Którzy chcą poznać opinie czy warto obejrzeć film czy może bedzie to też strata czasu. Analiza każdego kadru może jest pożądana na zaliczenie egzaminu,ale czy zrozumiała dla osób ,które mają znacznie mniejszą wiedzę? No nic pewnie już wystarczająco się ośmieszyłem dlatego pora kończyć:) Serdecznie pozdrawiam Cię Michał z pięknej Strzybnicy;)
Witam, kimkolwiek jesteś, mój strzybnicki sąsiedzie :) Powiem krótko: każdy z nas, który próbuje zainteresować się kinem, przechodzi ten okres: czytamy recenzje, nie jesteśmy pewni o czym autor pisze, czujemy się niedoinformowani. Rozwiązaniem nie jest jednak szukanie recenzji przystępniejszych, takich które nie czynią aluzji do rzeczy nam nieznanych, ale własnie: podniesienie własnych kompetencji, np. przez zakup pierwszej lepszej książki poświęconej historii kina i jej lekturę. Ja dokładnie tak zaczynałem -- trzeba trochę się pomęczyć, ale przysięgam że gra jest warta świeczki. Mogę mieć tylko nadzieję, że moje teksty do takich samodzielnych poszukiwań Ciebie zachęcą! Pozdrawiam. M.
Drogi Michale :) ten blog to dla mnie już kopalnia wiedzy i nie ukrywam ,że gdyby nie Twoje teksty (trudne i wymagające) to moje poszukiwania zakończyłby na sprawdzeniu w telemegazynie co oferuje nam nasza tv :) Rownież pozdrawiam i dziękuje. W.
b. 1982; Film critic and translator; contributor to "RogerEbert.com" and other websites. He wrote the first Polish monograph of Terence Davies. Together with Kuba Mikurda, he published a book-long interview with Guy Maddin. His translation of J. Hoberman and Jonathan Rosenbaum's "Midnight Movies" was published in 2011.
To mój pierwszy wpis mimo tego ,że odwiedzam bloga regularnie to jakoś nigdy wczesniej nie moglem przełamać wstydu przed wygłupieniem się na tak zacnym blogu jak ten. Pomyślałem jednak ,że jutro może nigdy nie nadejść i dziś jest ostatnia okazja aby pozostawić ślad właśnie w tym miejscu.
OdpowiedzUsuńPrzechodzę jednak do sedna sprawy, a mianowicie recenzji i tego dla kogo one są pisane. Jestem zwykłym przeciętnym widzem, kiedy czytam recenzje, często są one dla mnie kompletnie niezrozumiałe w tekście często znajdują się przywołania do innych pozycji filmowych, których jeszcze nie widziałem i czasem to działa jak zachęta do obejrzenia filmu,który został gdzieś w tekście przywołany ,ale znacznie częściej powoduje zmęczenie i dyskomfort spowodowany brakiem wystarczającej wiedzy aby zrozumieć co autor miał na myśli .Tutaj kolejny raz pytam gdzie jest czysty przejrzysty tekst dla takich malutkich jak ja;)
Którzy chcą poznać opinie czy warto obejrzeć film czy może bedzie to też strata czasu. Analiza każdego kadru może jest pożądana na zaliczenie egzaminu,ale czy zrozumiała dla osób ,które mają znacznie mniejszą wiedzę?
No nic pewnie już wystarczająco się ośmieszyłem dlatego pora kończyć:)
Serdecznie pozdrawiam Cię Michał z pięknej Strzybnicy;)
Witam, kimkolwiek jesteś, mój strzybnicki sąsiedzie :) Powiem krótko: każdy z nas, który próbuje zainteresować się kinem, przechodzi ten okres: czytamy recenzje, nie jesteśmy pewni o czym autor pisze, czujemy się niedoinformowani. Rozwiązaniem nie jest jednak szukanie recenzji przystępniejszych, takich które nie czynią aluzji do rzeczy nam nieznanych, ale własnie: podniesienie własnych kompetencji, np. przez zakup pierwszej lepszej książki poświęconej historii kina i jej lekturę. Ja dokładnie tak zaczynałem -- trzeba trochę się pomęczyć, ale przysięgam że gra jest warta świeczki. Mogę mieć tylko nadzieję, że moje teksty do takich samodzielnych poszukiwań Ciebie zachęcą! Pozdrawiam. M.
OdpowiedzUsuńDrogi Michale :) ten blog to dla mnie już kopalnia wiedzy i nie ukrywam ,że gdyby nie Twoje teksty (trudne i wymagające) to moje poszukiwania zakończyłby na sprawdzeniu w telemegazynie co oferuje nam nasza tv :) Rownież pozdrawiam i dziękuje. W.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Waldemarze! :)
OdpowiedzUsuń