17 lutego 2017

Milczenie (2016, Scorsese)


Poza tym, że jest lekturą obowiązkową, MILCZENIE Scorsesego to film bardzo ciężki, o konsystencji ołowiu i barwie wulkanicznego tufu. Tematem głównym jest chrześcijańska apostazja, a kluczowym, powtarzanym jak mantra obrazem: zabłocona stopa depcząca pod przymusem wizerunek Chrystusa. Nie ma wątpliwości, że dla Scorsesego -- włoskiego katolika od początku kariery parającego się tak spektakularną blasfemią, jak i podprogową teodyceą -- ta historia jest bardzo osobista. XVII-wieczna, wroga chrześcijaństwu Japonia nie jest aż tak odległa powojennej Ameryce, w której pod wpływem lewicowej kontrkultury katolicyzm znalazł się na cenzurowanym, a ceną wejścia na opiniotwórczy salon bardzo często było właśnie (nierzadko dosłowne) podeptanie chrześcijańskich symboli. Film jest nierówny i chłodny; estetycznie najbliżej mu do wystudzonej historiozofii a la FARAON Kawalerowicza. Przypomina też inne opowieści o zderzeniu kultur i negocjacji między katolicyzmem a filozofią konkurencyjną (A ROYAL HUNT FOR THE SUN, MISJA, ale i OTO JEST GŁOWA ZDRAJCY), ale jest zarazem wybitnie jednostronny: mimo że w połowie pojawia się lekki rozziew między obrazem a prowadzoną przez bohatera narracją, ostatnie ujęcie rozwiązuje wszelkie ambiwalencje na rzecz jednej ze stron. Treści tego ujęcia oczywiście nie zdradzę, ale domyślam się, że spotka się ono z podobną krytyką, jak finał PASJI Gibsona. Jestem pewien, że wielu (zwłaszcza konserwatywnych) widzów nazwie MILCZENIE arcydziełem, dodatkowo arcydziełem męczeńskim (bo tak okrutnie pominiętym przy Oscarach). Ale ten film arcydziełem nie jest. Przy wszystkich jego fascynujących zaletach, brakuje mu żarliwości -- prawdziwie chrześcijańskiej pasji, która przebija z PRZEŁĘCZY OCALONYCH Gibsona w każdym kadrze. Scorsese nakręcił cichą, klasycystyczną spowiedź, ale cichy klasycyzm nigdy nie wychodził mu najlepiej. Ktoś kiedyś powiedział: "Bądźcie albo zimni, albo gorący, nigdy letni". I ten Ktoś miał rację. Wybieram Scorsesego-grzesznika z WILKA Z WALL STREET. A film zobaczcie koniecznie.

1 komentarz: