Francuska Nowa Fala, której rewolucja polegała na przejęciu kina przez kinofilów, skończyła właśnie pół wieku. Analogiczne – i czołobitne – wobec Nouvelle Vague kino Nowego Hollywood za kilka lat będzie świętować ten sam jubileusz (jeśli za symboliczne jego narodziny uznać premierę Bonnie i Clyde’a (1967) Arthura Penna). O ile obie rocznice stanowią świetny pretekst do podniosłego zdmuchiwania urodzinowych świeczek (i organizowania retrospektyw, takich jak ta godardowska na wrocławskiej Erze Nowe Horyzonty), o tyle warto zapytać, co naprawdę mamy na myśli, kiedy śpiewamy mechanicznie „Sto lat”. Czy pragniemy więcej tego samego? Powrotu kina do lat jego świetności, jak zwykło się określać lata 60. i 70.? A może nowych filmów podpisanych legendarnymi nazwiskami: Coppola, Spielberg, Lucas, Scorsese, De Palma?
(…)
Całość tekstu na łamach „Przekroju”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz