Ta trzygodzinna komedia o korpo-córce i hippie-ojcu, z których każde broni się przed filozofią drugiej strony i zarazem łaknie jej miłości, to zarazem komedia charakterów, ostre kino o społecznych (także geopolitycznych) nierównościach i jeden z najciekawszych portretów kobiecych w kinie współczesnym (scena cukierniczego seksu z połowy filmu jest szokującym i przezabawnym epizodem, całkowicie zrywającym z konwencjami pokazywania erotyki na ekranie).
Irytuje mnie trochę, że mówiąc o tym filmie prawie nikt nie mówi o jego głębokich korzeniach -- przede wszystkim zaś o populistycznych farsach amerykańskich lat trzydziestych. A przecież pod wieloma względami film Ade jest po prostu wariacją na temat wszystkich tych antykapitalistycznych komedii, jakie (zresztą pod egidą partii komunistycznej) pisali w USA lat Wielkiego Kryzysu chociażby Moss Hart i George Kaufman, a na ekran przenosił m.in. Frank Capra (oscarowe CIESZMY SIĘ ŻYCIEM, czyli YOU CAN'T TAKE IT WITH YOU, dostarcza wręcz prototypu komicznego patriarchy-anarchisty, zagranego tam przez Lionela Barrymore'a).
TONI ERDMANN należy do długiej tradycji filmów (proweniencji głównie żydowskiej), w której postać rodzica-outsidera-kpiarza przeciwstawiona jest figurze pragnącego się za wszelką cenę zasymilować w kapitalistycznym społeczeństwie dziecka (vide chociażby A THOUSAND CLOWNS, WHERE'S POPPA?, ale także KOMPLEKS PORTNOYA). Nie bez powodu J. Hoberman na łamach "Tablet Magazine" przyznał TONIEMU tytuł "honorowego filmu żydowskiego", wskazując na jego powinowactwa z farsami teatru jidysz.
Bardzo miło, że wszyscy śmieją się na TONIM; życzę sobie, żeby ten film zrobił w Polsce milionową widownię -- bo mimo kilku (a jednej zwłaszcza) scen za bardzo pod publiczkę, jest to przykład kina popularnego z najwyższej półki, łączącego instynkt masowej rozrywki z arthousem w sposób absolutnie mistrzowski. Aliści rozmawiając o tym filmie, nie zachowujmy się, jakby wziął się on znikąd i jakby Ade nie przynależała do żadnej wcześniejszej tradycji. TONI ERDMANN to wybitna, arcypopulistyczna, głęboko antykapitalistyczna bajka o tacie i córce -- tak naprawdę opowiadająca o świecie, w którym kontrkultura jest obecna wyłącznie jako na poły zapomniany, komercyjny grymas. To Toni ożywią ją na nowo. Widmo Erdmanna i jego (gombrowiczowskiego, a jakże) buntu, postawionego w scenie ostatniej pod genialnym znakiem zapytania, każe postawić pytanie o sens wspólnoty w świecie, w którym więzi społeczne zmieniły się w światłowody, a stan konta uznano za ekwiwalent stanu ducha.
fajny wpis
OdpowiedzUsuń